Woda, woda!
W czwartek rano napisałem do hydraulika czy aktualne jest popołudniowe kopanie wody. Kopanie, układanie rury i podłączanie wodomierza ofkors. Odpisał, że tak.
Na działkę udałem się po godzinie 15. Leżał już jakiś wąż, karton z mufami, zaworami i innym cholerstwem. Nawet rury kanalizacyjne były. Tylko brakowało najważniejszego - czynnika ludzkiego :-). Ale widząc, że coś leży uspokoiłem się. I słusznie. Po 16 przyjechał jeden spec. za pół godziny drugi, jakiś taki wczorajszy. Po kolejnej pół godzinie przyjechała mini koparka. Mogli zaczynać.

Największym problemem był... brak miejsca na manewry. Panowie dostali ode mnie wytyczne jak mają kopać. Mieli zmieścić się na 1 metrze szerokości, pomiędzy siatką a wytyczeniami geodezyjnymi. Do tego góra zdjętego humusu.Na złość na drodze stanęła spora brzoza i co gorsze - młody dąbczak. Najbardziej szkoda było tego dęba - powiedziałem, że mają go oszczędzać.
Zaczęli kopać. Najpierw szukanie... rurociągu. Z tego wszystkiego zapomniałem mapy geodezyjnej z naniesionymi instalacjami ale Panowi coś tam pamiętali. Sami robili ten rurociąg 2 lata wstecz. Po pół godzinie szukania znaleźli! Dąb został okopany z jednej strony tak, że wisiały mu korzenie. Zobaczymy czy przeżyje :-(


Brzoza została ominięta łukiem i dale poszło jak z płatka. Trochę mi serce zadrżało jak koparka wjechała na fundamenty. W końcu od wylania minęły 4 dni. Ale na szczęście nic się nie stało. Chłopaki przeciągnęli rurę pod ławą, zrobili z rury PCV osłonę i zamontowali licznik.
W końcu mamy swoją wodę!
Do tego nadjechał geodeta i od razu pomierzył sobie do inwentarki. Pełen synchron :-)

Komentarze